Do bójki między kibicami Dębu a piłkarzami Tura Bielsk Podlaski doszło wczoraj po meczu rozgrywanym na stadionie miejskim w Dąbrowie Białostockiej. LKS wygrał 4:3, a decydująca bramka padła po rzucie karnym w ostatniej minucie spotkania. Chwilę później w ruch poszły pięści...
- Nie widziałem za bardzo całego zajścia, bo byłem w grupie praktycznie wszystkich naszych zawodników, którzy cieszyli się ze zwycięstwa. Mogę powiedzieć tylko, że doszło do tego nie bez przyczyny. Nie wiem dokładnie, mogę tylko przypuszczać na podstawie informacji od innych ludzi, że bardzo brzydko zachowywali się zarówno prezes Tura, który siedział na trybunach, jak i zawodnicy, po straconej bramce. Kierowali w stronę kibiców różne gesty. Frustracja wzięła górę, gdy schodzili z boiska po ostatnim gwizdku sędziego. Bez przyczyny nic się nie wydarzyło. Wiadomo, takich rzeczy na meczu piłkarskim nie powinno być. Ale jak dotąd w Dąbrowie Białostockiej nigdy nie było takiego zajścia. Czy ktoś został sprowokowany? Zawodnicy Tura po meczu szli w kierunku kibiców przy samym płocie. Zawsze było tak, że oba zespoły schodziły do szatni po przekątnej, do bramy głównej. Tu było inaczej. To wszystko mogło być sprowokowane. Podkreślam jednak raz jeszcze - coś takiego nie powinno się zdarzyć - mówi Robert Speichler, trener Dębu Dąbrowa Białostocka.
- Moim zdaniem młody sędzia przestraszył się chyba. Nie wiedział, co ma robić. W ostatniej chwili gwizdnął karnego dla Dębu. Tak strasznie dużo pretensji o ten rzut karny bym nie miał, ale w pierwszej połowie meczu była sytuacja, w której zawodnik Tura strzelał na bramkę Dębu i piłka uderzyła w rękę jednego z piłkarzy z Dąbrowy. Sędzia karnego wtedy nie odgwizdał. Pod koniec meczu czerwoną kartkę dostał jeden z zawodników z Bielska, bowiem skrytykował sędziego. Kibice z Dąbrowy zaczęli krzyczeć do naszych piłkarzy. Ci odpowiedzieli i wystarczyło. Doszło do rękoczynów. Nasi też niczego nie żałowali, bo to duże chłopy. Dopiero później pojawili się tam czterej policjanci - powiedział nam kibic Tura Bielsk Podlaski, który był na spotkaniu w Dąbrowie.
- Piłkarze Tura sprowokowali kibiców, ale udało nam się opanować sytuację, a na miejsce wezwaliśmy policję. Przykre jest, że drużyna nie jest w stanie pogodzić się z porażką - tłumaczył nam wczoraj Mieczysław Sołowiej, prezes Dębu. - Najgorsze jest to, że trzy osoby z publiczności przeskoczyły przez płot. Przykro jest przyjmować drużynę, która zaczyna od wulgarnych słów. Po meczu to narosło. Piłkarz Bielska przy trzeciej bramce podbiegł pod trybuny i pokazał wulgarny gest. I powiedział „Teraz pokrzyczcie”. Sprowokowali nas maksymalnie. Przyjechali do nas wygrać 0:7, a okazało się, że polegli. Zadaję pytanie: jaka publiczność atakuje zespół przeciwny po wygranym meczu i dlaczego? - dodał dzisiaj.
- Wydarzyła się rzecz, która nie powinna się wydarzyć na żadnym stadionie. Gdyby tam była ochrona, to do niczego takiego by nie doszło. Kiedy schodziliśmy z boiska, zostaliśmy zaatakowani przez kibiców gospodarzy. Najpierw były wyzwiska, później doszło do rękoczynów. Kibice zaczęli w pewnym momencie przeskakiwać przez siatkę, zaczęła się młócka. Najgorsze jest to, że zarówno prezes Dębu, jak i jeden z zawodników tej drużyny brali w tym udział. Dla mnie to porażka, patologia. Nie wiem jak to nazwać. My za ochronę w klubie płacimy po 500 zł. Do takich sytuacji nie mogłoby u nas dojść. Do tego dochodzą boiskowe sprawy. W 89. minucie wygrywamy 2:3, później przegrywamy mecz 4:3. Nerwy puściły. Cały czas zawodnicy byli podjudzani przez pijanych kibiców. Tak to się zaczęło. Schodząc z boiska nie biegliśmy na trybuny. To ludzie z trybun dostali się na boisko. Są zdjęcia, jest to wszystko udokumentowane. Jest filmik, na którym widać jak mój zawodnik jest bity przez piłkarza z Dąbrowy „po cywilu”. Widać jak mój zawodnik leży na żużlu i jest kopany. Nie może do takich sytuacji dochodzić. Przyszli tam przecież rodzice z dziećmi. Kiedy taki młody człowiek zobaczy, co dzieje się po meczu, to w życiu tam więcej nie przyjdzie. Brak słów, że dochodzi do takich incydentów. I to nie kibice z kibicami się biją, a kibice z piłkarzami - stwierdził Paweł Bierzyn, trener Tura Bielsk Podlaski.
Sprawą zajść na stadionie w Dąbrowie zajmuje się policja.
(is)
Zajście na stadionie w Dąbrowie Białostockiej. Fot - jan: